Imię: Nazwano go Lunarson. Opiekunowie wybrali to imię jeszcze zanim smok się wykluł. Zrobili to ze względu na wygląd jaja. Było szare, lecz kiedy uderzały w niego promienie księżyca, rozświetlał się srebrem i tętniącym w środku życiem.
Wiek: Kroczy po krainie już nie jako pisklak, ale też nie jako dojrzały smok. Wrażliwością i empatią przerasta wielu, lecz jest jedynie młodym smokiem, szukającym w życiu celu. Raz do roku niebo zdobione jest srebrzystą kometą. Siedem już takich łun mignęło smokowi przed oczami. Siedem już razy życzono mu sił na kolejną z bitew. A wojną jego było przetrwanie.
Płeć: Jest to samiec, co łatwo stwierdzić po głosie, oraz po charakterystycznej obudowie mieszczącej się w dolnej części ciała. Wygląd również ma srogi i majestatyczny, ale nie zawsze tak było.
Ugrupowanie: Strażnicy
Ranga: Straż Graniczna
Rodzice:
Invhi - Matka
Skitav - Ojciec
Charakter:
Lunar jest zwiastunem burzy, lecz tylko dlatego, że zazwyczaj świadkiem jest straszliwych wydarzeń. Zawsze stara się zażegnać spór. Jest spokojnym smokiem, który kieruje się rozsądkiem. Dzieciństwo wśród niewdzięcznego rodzeństwa nauczyło go empatii. Chętnie pomaga innym, ale nie obnosi się z tym. Posiada imię, lecz ci co go kojarzą mają na niego tylko jedno określenie, widmo. Dlaczego? Gdyż tak szybko jak się pojawia, równie chyżo znika. Rzadko wdaje się w kłótnie, a do dyskusji dołącza tylko w ostateczności. Można by pomyśleć, że przez swoje przeżycia nie umie odnaleźć się w towarzystwie, ale nic bardziej mylnego. Wie jak się zachować, wyróżniając się z tłumu napalonych samców. Nigdy nie oczekuje przyjaźni czy specjalnych względów. Ma niskie mniemanie o sobie i nie wierzy, ze ktoś mógłby go polubić. Zawsze stawia życie innych na pierwszym miejscu, nigdy inaczej. Ma słabość do piskląt. Kocha się nimi opiekować, ale nie przyznaje się do tego. Uważa, że jest to o tyle nietaktowne, że sam nigdy nie posiadał piskląt i też nie zamierza ich mieć. Miewa przeczucie, że byłby złym ojcem i tylko zrobiłby krzywdę samicy. Powstrzymuje swoje zapędy, stawiając duży nacisk na przyjaźń i zaufanie. Raz zdradzony nie da drugiej szansy. Smok posiada wartości, których nie może zignorować. Jeżeli poczuje zawód, to prawdopodobnie na całe jego długowieczne życie. Posiada zalety, ale i wady uczepiły się jego rozumu. Lunar często miewa koszmary. Od lat walczy z przeszłością, lecz na nic jego starania i próby dotrwania do normalności. Walczy, lecz jego walka porównywalna jest do bitwy ze skałą. Każdy kolejny opór kończy się jeszcze większym bólem. Cierpi widując zarówno w snach jak i na jawie swoją rodzinę. Może to coś głęboko zakorzenionego w jego psychice? We śnie dostaje drgawek, ale też miewa ataki amoku. Tak spokojny, a jednak wewnątrz w jego najskrytszych zakamarkach czai się burza chaosu, która nie może się doczekać powrotu na świat. Smokowi pomaga kontakt ze światem żywiołów. Wierzy, że są to żywe istoty, lecz nie posiadające powłoki. Czci je i przestrzega zasad równowagi. Pożar musi spalić to, co mu przeznaczone, by w miejsce popiołu narodziło się nowe życie.
Wygląd:
Ślepia - posiada parę lodowych kryształków, w których czai się chłód, oraz ukryty gniew. Moc światła, jaka się z nich wydobywa zależna jest od jego samopoczucia, oraz konkretnej sytuacji. Kiedy cierpi, oczy stają się zamglone i rozmazane, jakby utraciły swój blask. Źrenice smoka są jasnoniebieskie. Lunar nie posiada tęczówek, a trzy pierścienie umieszczone w źrenicy. Im bliżej oka, tym pierścień szerszy i mocniejszy kolorystycznie.
Dharnity - są to masywne lodowe sople, które wyrastają spod barków. Na początku widać jeszcze skórę, która jak pajęczyna stara się trzymać lód w ryzach. Dharnity są wyjątkowe, gdyż reaguje na zionięcie smoka. [Więcej informacji znajduje się w rubryczce-zionięcie]. Chociaż materiał przypomina lód, to jest on częścią szkieletu i z nim poniekąd połączony. Lunar przekonał się, że na miejsce złamanego Dharnitu wyrasta kolejny, lecz potrzeba na to dużo czasu.
Pazury - wypada o nich wspomnieć, ponieważ odgrywają dużą rolę w życiu każdego smoka. Te pazury odznaczają się może nie tyle ostrością, co wytrzymałością. Podobnie jak "dharnity" są fluorescencyjne i biją światłem w zależności od metabolizmu zwierzęcia. Zwiększone tętno sprawia, że broń pokazuje swoje urokliwe oblicze. Trzeba również napomknąć, że Lunar posiada cztery szpony. Piąty to nie tyle pazur, co niedorozwinięty element łapy. Jest to kryształ, który podczas walki nie pełni szczególnej roli.
Łuski - smok naturalnie posiada łuski. Mają one szaro-niebieską barwę. Są ciasno skupione między siebie i ciężko znaleźć jakąś chociażby drobną szparkę, która mogłaby ukazać skazę pancerza.
Skóra - Lunar ma na ciele miejsca, które wolne są od łusek i kryształków. Goła skóra ma fioletowe ubarwienie i jest lekko przezroczysta. Gdzieniegdzie widać masywne żyły, które krążą po ciele smoka w poszukiwaniu serca, którego i tak podobno nie posiada.
Kryształki - ciało gada pokryte jest drobnymi jasno-błękitnymi kryształkami. Nie posiadają one fluorescencji, lecz wyglądem przypominają lodowe wulkany. Mają kratery, z których na zewnątrz wydobywa się świetlista mgiełka. Jest to straszliwa wada, gdyż Lunar nie wie jak panować nad mgiełką i ciężko mu polować. Widoczny jest z dość dużej odległości. Przeszkadza mu to, lecz wciąż wieży, że z biegiem lat uda mu się wpływać na światło i pozna lepiej tajemnice swojego ciała.
Szyja i Kręgosłup - to dość dziwne, a może nawet skomplikowane połączenie. Teoretycznie Lunar posiada krótką szyję, ale wydaje się ona dłuższa, gdyż widać jak wrasta w kręgosłup i biegnie aż do ogona. Nic dziwnego, że inne smoki szydzą z jego niecodziennego wyglądu. Ale od początku. Szyja ma masywniejsze łuski niż reszta ciała. Kształtem przypomina figurę hexagon. Widać równe i proste boki. Ponad to trzy górne kąty są zdobione soplami, które wyrastają ze szparek łuskowych. Schemat ten ciągnie się przez cały tułów, stając się również częścią kręgosłupa. Im bliżej ogona, tym zdobienie mniejsze. Kończy się w połowie ogona, który zmienia kształt hexa na trójkątny. Sam ogon wydaje się zbudowany ze fioletowych drobnych sztylecików skierowanych pod kątem dziesięciu stopni. Koniec ogona posiada kryształ w kształcie deltoida, który jest jasnoniebieski i posiada podobny krater co wspomniane wcześniej "kryształki". Element tego ciała nazywany jest przez Lunara "Daimon"em.
Trójróg - to element mordki naszego smoka, który jest nieproporcjonalnie większy od głowy. Trójróg to srebrzysty róg umiejscowiony pośrodku czoła, pełniący niejako nasadę nosa. Towarzyszą mu dwa dość masywne rogi imitujące uszy, które skierowane są do tyłu i kształtem przypominają kwadrat przechodzący w trójkąt, aż kończą się ostrymi kolcami bez ładu i składu. Na zakończeniach widać drobne pęknięcia.
Bokobrody - kolejna część łba. Dzieli się na dwa mniejsze elementy. Górny to róg w kolorze ciemnej czerwieni, może wydawać się lekko łososiowy. Dolna część to kryształ skierowany prostopadle do boku mordki. Kryształki świecą, kiedy smok jest pod wpływem dużych emocji.
Ramię - ramiona smoka są umięśnione i żyłkowate. Nie znajdują się na nich łuski, ale chronione są przez trzy ostre kryształy, które posiadają fluorescencyjne właściwości. Są tak ostre, że niekiedy wbijają się w skrzydła. Lunar musi na to bardzo uważać, ale przez te wszystkie lata opanował unikanie tego nieprzyjemnego doświadczenia do perfekcji.
Pierwsza para skrzydeł - zapewne zapytacie dlaczego pierwsza, ale wszystko w swoim czasie. To jeden z najważniejszych aspektów każdego smoka. Skrzydła pozwalają latać i zdobywać gwiezdny nieboskłon, w poszukiwaniu księżycowego pyłu. Błona jest gruba i jasno czerwona. Samo skrzydło ma trzy przekroje, każde zdobione twardym i masywnym układem kostnym w kolorze jasnego fioletu. To właśnie przy przekrojach błona czernieje, ukazując czarne i ciemno czerwone żyły, próbujące się uwolnić spod władzy kości. W niektórych miejscach na kościach znajdują się kryształy, ale nie wydobywają z siebie światła tak jak reszta. Skrzydła nie są szerokie. Można by nawet stwierdzić, że są dość krótkie biorąc pod uwagę wagę smoka i jego budowę.
Druga para skrzydeł - Budową nie wyróżniają się od tych większych skrzydeł, ale kolorystyką i owszem. O ile wcześniejsze skrzydła są ciemniejsze i fioletowe, tak te są jasnoniebieskie. Ponad to są bardzo długie, może nawet dłuższe od poprzedniej pary. Są za to węższe i pomagają w manewrowaniu podczas lotu. Na ziemi natomiast na nic się nie zdadzą. Pierwsza para uczepiona jest łopatek. Ta parka ma swoje narodziny w połowie kręgosłupa.
Trzecia para skrzydeł - Drobne skrzydła, trzecie w kolejności, jeżeli brać pod uwagę długość wszystkich części odpowiadających za lot. Ta para odpowiada za nagłe zwroty i skręty. Kolorystycznie są czarne i mają połączenie pomiędzy ogonem, a kręgosłupem. Jest jeszcze jedna para, znajdująca się w połowie ogona, ale jest tak drobna, że nie warto o niej wspominać.
Cechy charakterystyczne:
Dharnity, kryształki, trójróg - patrz wygląd.
Historia:
Matka wykluła trzy jaja. Dwa z nich okazały się jednym wielkim śmietniskiem. Wewnątrz nie czaiło się nic żywego, ot sama skorupka. Pozostało trzecie jajko, ale się nie wykluwało. W końcu po długim czasie smoczyca popadła w rutynę. Niemalże zapomniała o jaju, z którym nic się nie działo od wielu miesięcy, a może nawet lat. Czas stał się prawem, który przeminął. Owalny kształt dołączył do reszty ozdób w jaskini. Dlaczego nie zaniosła jaja do wylęgarni, skoro poddała się dawno temu? Może gdzieś tam skrycie wierzyła, że zostanie matką. Widziała przecież, że wewnątrz kryje się życie, ale dlaczego nie ma zamiaru wyjść, by móc podziwiać otoczenie? Nie raz samica zapomniała zadbać o dobro tej małej istotki, ale wtedy pojawiała się natura, która ogrzewając podłoże promieniami słońca, zapewniała prawidłowy rozwój. Pewnej księżycowej nocy przypadek chciał, że srebrzysty kamień sturlał się do wejścia groty. Wtedy srebrna tarcza w całej swej okazałości pokryła jajo swymi promieniami, czule je przy tym głaskając. Nagle ze środka wydobył się trzask, a potem jeszcze jeden. Hałas obudził Invhi, która nuże podbiegła do jaja, z początku nie bardzo orientując się w sytuacji. Nie wiedziała nawet, że kamień jest jej dziełem. Nagle z drobnego więzienia wylazł smoczek. Niezgrabnie zaczął się poruszać, po czym padł na ziemię wraz z donośnym pisklęcim skrzekiem. Jakież było rozczarowanie matki, kiedy okazało się, że pisklak nie dość, że nie może się poruszać, to jeszcze jest ślepy! Oburzona chwyciła potwora i wzleciała w powietrze, kierując się do ostoi piskląt, gdzie podrzuciła malca. A co na to sam Lunar? Czy miał jakiś wybór? Bo gdyby tylko mógł go dokonać, nie byłoby z nim takiego problemu.
~czwarty miesiąc od wyklucia~
Raz cień jego bratem, a raz odbicie. Nikt już niczego od niego nie oczekiwał. Zapomnieli nawet jak ma na imię. Nie był już Lunarsonem, a dziwakiem, który od czasu do czasu był dopuszczany do żerowiska. Bolało go ciało i cierpiał jego umysł. Na początku próbował jeszcze wypowiedzieć jakieś słowo, ale zaprzestał dalszych działań w tym kierunku. Poddał się i dotarło do niego, że nikt go nie rozumie. Turlając się i czołgając po brudnej ziemi wegetował, czekając na swój koniec, który niestety nie nadchodził. Czy rozumiał już wtedy, że czeka na śmierć? Jeszcze nie znał tego pojęcia, ale jak inaczej nazwać wolność? Wolnym od bólu, od poniżania, od wrażenia, że zrobiło się coś nie tak. Nie marzył o niczym innym. Chciał tylko końca. Zamykał oczy wierząc, że następnego dnia ból minie, ciało nie będzie mu tak ciążyło i będzie mógł swobodnie się poruszać. Niestety ta chwila nie nadchodziła, a on z czasem zapomniał nawet o marzeniach...
~2 lata od wyklucia~
Sam nie był pewien, kiedy się to zaczęło. Tak przyzwyczaił się do wiecznego bólu, że nawet nie zauważył kiedy zniknął. Zaczęło się od snu, od wspomnienia, kiedy był jeszcze mały. Ten obraz przypomniał mu o problemach, z jakimi się borykał. Kiedy otworzył oczy i się obudził zauważył, że tego bólu już nie ma. Zasłona, którą kiedyś posiadał, została zerwana i zniszczona. Rozpoznawał kształty i kolory, a im starszy, tym jego wada wzroku przeistaczała się w coś nienaturalnie nadzwyczajnego. Czym było to wspomnienie? Pocieszeniem? Pokręcił głową i zrezygnowany ruszył do kawałka mięsa, ciągnąć za sobą opadłe skrzydła i przydługi ogon.
~3 lata od wyklucia~
Lunar mógł już poruszać skrzydłami, ale były tak ciężkie, że nawet nie myślał o lataniu. Zamiast tego wychodził na zewnątrz i kiedy na niebie widniała biała twarz, wyruszał na płytę skalną, by ją podziwiać. Kochał podziwiać to, co dla innych było jedynie tłem. Lunar wzruszał się na wszystkim co go otaczało. Dźwięki nabierały kolorów, a kolory były farbą, która nakreślała nowe wzory, nie zrozumiałe dla innych. Właśnie ta wrażliwość stała się jego pokarmem. Kiedy otwierał oczy to tylko po to, by móc jeszcze raz to poczuć. Uczucie przemijania, czy też drobnego znaczenia pośród prawdziwych sił. Błagał o pożar i śnił o deszczu. Tańczył z wiatrem i igrał z ziemią. Był światłem, otoczony ciemnością. Był tym wszystkim i niczym jednocześnie. Jak naczynie, które nie ma granic. Czerpał tę energię, a kiedy już miał jej wystarczająco dużo, nauczył się ją przekazywać innym. Tak nauczył się mówić. Nie poprzez język i dźwięki, a poprzez uczucia i ruch ciała. To była ta chwila, kiedy szary świat runął,a on stanął na piedestale uszytym z gwiazd...
~5 lat od wyklucia~
- Oddaj mi go! Zasłużył sobie! - Rozgorzała walka pomiędzy pisklakami. Lunar wyrósł, więc znaleźli sobie kogoś innego do dręczenia. Znikąd pomiędzy agresorami, a ofiarą pojawił się potężny cień.
- Ty przygłupi olbrzymie! On jest nasz! - Nalegał najstarszy z Pisklęciego Gniazda. Wtedy przemówił smok, który był niemową.
Stanął on na tylnych łapach i utrzymując równowagę, lewą łapą zaznaczył linię, której nie można było przekroczyć. Była to granica, nieosiągalna zmysłem dla innych. Kiedy to uczynił w ruch poszła przednia łapa, która wyprostowała się szybko i w gniewie. Palce złączyły się, a sama łapa dawała jasny przekaz. Stop, nie przejdziesz dalej. Na sam koniec Lunar zasłonił młodszego od siebie samca masywnym skrzydłem, a kiedy skończył mówić, innym odebrało mowę.
~7 lat od wyklucia~
Znamię masywnej łuski na jego czole dawało jasny rozkaz. Lunar miał strzec innych, miał bronić tych, którzy zasługiwali na lepszą obronę niż on sam. Urodził się z nicości, lecz wyszedł z Gniazda jako strażnik. Nie nauczył się mówić. Nie nauczył się jak dogadywać się z innymi. Nie wiedział jeszcze, jak nauczyć ich odpowiedniego zachowania, ale wiedział jedno. Dopóki Srebrna Tarcza będzie panować nocą, dopóty on będzie władać mocą odwagi.
Zalety:
Olbrzym III - 3
Dodatkowa para skrzydeł II - 2
Utwardzenie - 2
Lepszy słuch - 2
Lepszy Wzrok - 2
Wady:
- Alergia 1
- Rozbłysk 1
- Niemowa 1
- Ograniczony 3
Atuty:
Ostre Szpony 1
Nieuchwytny !
Inne:
Zionięcie - Jego bóstwem są żywioły. Jest jednak taki, który wybił się ponad taflę chaosu. Światłość go strzeże i światłość mu towarzyszy. Przeznaczeniem jego więc było, by to właśnie światłem dawał nadzieję innym. W momencie, kiedy chce uwolnić potęgę ze swych płuc, jego "dharnity" zaczynają świecić, lecz nie stale, ale pulsując. To pierwsze ostrzeżenie. Zaraz potem podobny blask wydobywa się ze ślepi smoka. Niczym dwie młode gwiazdy wpatrujące się w swoją ofiarę. Ostatnim alarmem jest końcówka ogona, która zbudowana jest z podobnego materiału kostnego co "Dharnity". Lunar nazywa ten kryształ "Dhaimon"em i tuż przed atakiem wydobywa się z niego świetlista mgiełka, która nie opuszcza smoka aż do zakończenia zionięcia. Smoczy oddech również jest dosyć specyficzny. Lunar otwiera paszczę i cieniutkie żyłki żywiołu wydostają się na zewnątrz. Skupiają się w jednym miejscu tworząc kulę światła, po czym wystrzeliwuje się z niej jasny nieskoncentrowany promień, który bardziej kogoś oślepi, niżeli spali. Jest to zapewne spowodowane jeszcze młodym wiekiem smoka, który jeszcze nie zna swoich możliwości. Zawsze potrzebował więcej czasu od innych, by dobrze się rozwinąć fizycznie.
Ostatnio zmieniony przez Lunarson dnia Pią Lut 15, 2019 6:56 pm, w całości zmieniany 4 razy