Na Telperiona, co za wkurzająca smoczyca. Ewidentnie podlizywała się jego ojcu i w dodatku oceniała poczynania Cynthii, nawet nie wiedząc jak wyglądała ich sytuacja. Nie lubił takiej pewności siebie u kogoś innego niż on sam. To go zaintrygowało w towarzyszce Samalea, aczkolwiek nie sprawiło, że stała się mniej irytująca.
Ci początkujący Uzdrowiciele… Uważają się za niewiadomo kogo.
- Cyn chciała dobrze - odparł na pasywno agresywną wypowiedź błękitnej. A przynajmniej taka mu się wydała. Może był przewrażliwiony. Ton może był nieco zbyt wojowniczy, ale na pewno nie agresywny. Jeszcze. Naga bowiem był już nieźle rozdrażniony całą tą historią i jakiekolwiek kolejne złe słowo na niego, albo jego przyjaciółkę mogło wywołać u młodego gada wściekłość. A wiadomo, że nie był najlepszy w trzymaniu emocji na wodzy. Tylko obecność czarnego smoka i chęć uzyskania pomocy powstrzymywały go od złośliwości.
Samiec spojrzał na Uzdrowiciela, gdy ten się odezwał. Czyli Astaroth jeszcze u niego nie było? Jej rany wyglądały na bardzo poważne, a skoro ojczulek jest tutaj, to matka siedzi sama w jaskini, czekając na niego. Albo po prostu nie powiedziała mu, że jeden z jego synów brał udział w tej samej walce. Mogło tak się stać, błękitnooki nie wątpił, że Śmiercionośna bez zmrużenia oka mogłaby przypisać sobie wszystkie zasługi.
- Ojcze… Czy uleczyłeś rany matki? Walczyliśmy razem ze Stworzeniem Pustki, a ona otrzymała o wiele większe obrażenia niż ja - powiedział obojętnym tonem, udając, że wcale nie martwi się o rodzicielkę, co oczywiście nie było prawdą. Może i nigdy go nie doceniła, łamiąc mu serce, aczkolwiek nadal pozostawał jej synem i kochał ją, choć mógł tego nie przyznawać.
Szarołuski spojrzał na smoczycę, która otrzymała zadanie opatrzenia jego rannej łapy. Była młoda, to mógł stwierdzić. Znaczy… Mogła być nawet starsza od niego, ale raczej nie była jeszcze dorosła. Nie wiedział jeszcze co o niej myśleć, ale zaimponowała mu profesjonalizmem. Też trochę go nim zirytowała, ale to inna sprawa. Nie spodobała mu się jednak, jeśli chodzi o wygląd. Można powiedzieć, że większość samic przypadało mu do gustu, ale ta jakoś niespecjalnie go zachwycała. Miał tylko nadzieję, że znała się na rzeczy mimo młodego wieku. Chciał tylko sprawną łapę i tyle. Potem do widzenia i już go nie ma. Miał obowiązki, zwłaszcza, że Protektor zwołał zebranie, więc trochę mu się spieszyło. Gad usiadł, czekając na ruch rogatej. Był nieufny, ale z drugiej strony też ciekawy umiejętności aspirującej Uzdrowicielki. Kto wie, czy w ogóle coś umiała, czy tak tylko twierdziła przy Samaelu.