Jej kąciki ust delikatnie drgnęły ku górze w nieco wymuszonym geście; przyglądała się matce, która zdążyła ją spostrzec, wygramoliła się na brzeg i zamachała radośnie skrzydłami. Marva nie mogła powtórzyć po matce tego gestu, jak zawsze z resztą. Zamiast tego zdecydowała się na delikatny uśmiech, taki, jakim raczyła matkę zawsze, i który wydawał się być dobrym odpowiednikiem dla takiego okazywania radości. Przynajmniej w niebieskich ślepiach pokrytej futrem samicy tak to wyglądało; nieprzesadzony, lekki, taki w sam raz. Przymknęła lekko ślepia, pozwoliła matce otrzeć się łbem o jej szyję, przyzwyczajona już do takich sposobów okazywania własnych emocji. Jedyny sposób komunikacji, na jaki Hathil mogła sobie pozwolić.
Przyglądała się. Matka odsunęła łeb, zmierzyła spojrzeniem własną córkę, zaraz marszcząc nos. Marva mrugnęła raz, drugi, a w jej ślepiach błysnęło zaskoczenie i nieme pytanie. Ciekawość. Była ciekawa tego, cóż jej matka sobie wymyśliła, co jej nie pasowało. Może miała coś zaplątane w swoje futro? Ubrudziła się? Nie wiedziała i nie zdążyła dojść do żadnego wniosku, bowiem matka nagle wystrzeliła. Zadrgała, gdy zobaczyła, jak Hathil podfruwa do drzewa. Odwróciła wzrok, czując dreszcze już na samą myśl o wzbijaniu się w powietrze, nawet jeśli nie tak wysoko. Gdy z powrotem wróciła spojrzeniem, samica momentalnie znalazła się przy niej i... Wplotła biały kwiat w pióra Marvy. Uśmiechnęła się znowu, tym razem szerzej, starając się włożyć w to nieco więcej radości. To było... Miłe. Zwyczajnie miłe i słodkie ze strony lisiej smoczycy. Nie potrafiła znaleźć na to innego określenia.
Usiadła. Przez moment przyglądała się matce w bezruchu, nim uniosła delikatnie łapę i wskazała pyskiem to samo drzewo, z którego właśnie został zerwany kwiat. Zacisnęła raz, drugi łapę w geście, jakby próbowała coś trzymać. W jej oczach pojawiła się prośba. Nie miała skrzydeł, nie mogła sama podlecieć, coby zerwać jeden z kwiatów. I wskazywała tak na drzewo i matkę, jednocześnie starając się pokazywać łapą, jakby sama trzymała jeden z kwiatów. I czekała na reakcje rodzicielki.