Szum odbijał się w jego ciele, wprawiając w ruch ziemię. Zaczęło mu się kręcić w głowie, a on sam nie był w stanie się na niczym skupić. Otwierał oczy, to je zamykał, atakowany przez różne przebłyski podświadomości. Z pewnością zwymiotowałby, gdyby miał czym. W końcu skupił się na uspokojeniu oddechu, po czym otworzył delikatnie oczy. Zaraz tego pożałował, czując jak coś spada mu na łeb. Wyobraźnia zaczęła płatać mu figle, a on myśląc, że to jakieś zwierzę, automatycznie poruszył całym cielskiem by się odepchnąć i wydobyć z siebie przeraźliwy skrzek. Gałąź już dawno leżała pośród połamanych krzaków, a on i tak przerażony rozglądał się za tym czymś, co próbowało go połknąć w całości. Po chwili spróbował wstać, ale to jak poruszać ręką, której się nie czuje.
"A niech cię, Lunar!" burknął w myślach i delikatnie zmienił pozycję na wygodniejszą. Już prawie stał na własnych łapach, kiedy jakiś ciemny kształt wylądował tuż obok. Raz dwa powrócił na łono natury, krzywiąc się przy tym. Zadek rozbolał go nieznacznie, ale lepsze to, niż utrata życia. Nie od razu zorientował się, że to smok. Pióra i futro zmyliły go, lecz im dłużej wpatrywał się w kontury postaci, tym szerzej się uśmiechał.
"To smok, bez dwóch zdań. Ale przyleciał tu za mną, czy może jest stąd?"
W ciemności nie wiele mógł dostrzec, a jego rozbłyski utraciły na jakości. Z każdą następną sekundą jego blask nabierał mocy, ale to dobrze, czy może jednak dramatyczne?
Kiedy samica zaczęła się rozglądać, on dalej jeszcze walczył o możliwość ustania na łapach. Jakież było jego szczęście, kiedy się udało, ale zaraz zbladł orientując się w sytuacji. Był tu, w mroku, skuty lodem i otoczony cieniami. Stał pośród żywej przyrody, która mogła go strawić choćby jedną nutą.
Krzywiąc się z bólu zaczął wyglądać niebezpieczeństwa, szczególną uwagę zwracając na światła za drzewami. Z jednej strony pragnął uciekać, ale z drugiej coś kazało mu się zatrzymać na dłużej. Pytanie czy da radę dojść do granic bariery i wrócić do gniazda? Zrobił krok w tył, nie bardzo wiedząc czy to jeszcze on, czy to może już jego słabość.