Naga leciał pośród chmur z delikatnym uśmiechem wymalowanym na pysku. Nie można było powiedzieć, że się zakochał. Był tylko podrostkiem, a większe romanse zwyczajnie go nie interesowały. Zauroczył się? Może. Trudno było stwierdzić. Z pewnością coś czuł, aczkolwiek nie był pewien co. Chyba czas się dowiedzieć.
Gad zniżył lot, przechylając łeb, by spojrzeć na miejsce zwane Jesiennymi Ogrodami. Szarołuski osobiście uważał, że ta nazwa jest bardziej niż bezsensowna, mimo charakterystycznemu wyglądowi tej lokacji. Jesień w końcu nie trwa całego roku, a same „Ogrody” w zupełności by wystarczyły. Ogniste Ogrody. Malownicze Ogrody. Czerwone Ogrody. Tyle możliwości! Naga też nie przepadał za tym miejscem. Nie lubił rzeczy, których nie dało się wyjaśnić, a do takich zaliczały się między innymi kamienne budowle znajdujące się w tym miejscu. Skąd? Po co? Dlaczego? Żaden smok nie był w stanie stworzyć czegoś takiego, więc jakie stworzenie skonstruowało te łuki? To chyba na zawsze miało pozostać tajemnicą dla smoczej rasy.
Błękitnooki wylądował bezszelestnie, od razu szukając wzrokiem towarzyszy. Przydałby się ktoś to pomocy przy tych przesłuchaniach, prawda? Na przykład ponętna smoczyca… Oczywiście mógłby być to ktoś inny, ale… Ponętna smoczyca…
Samiec zrobił parę kroków w miejscu, nie wiedząc za bardzo, co ze sobą począć. Gdzie jego towarzysze? Nie widząc nikogo ze swojej policyjnej drużyny, usiadł owijając długi ogon wokół przednich łap. Ogarnął raz jeszcze spojrzeniem Jesienne Ogrody, by po raz kolejny stwierdzić, że mu się nie podobały. Po prostu nie. Kiedy jego wzrok padł na te niewyjaśnione budowle, tylko utwierdził się w przekonaniu, że ogrody nie należały do jego ulubionych miejsc w krainie. Bał się, że istnieją rasy inteligentniejsze od smoków? Może, choć sam by tego przed sobą nie przyznał. Miał się bowiem za nieustraszonego. Nie bał się Stworzeń Pustki, nie bał się innych przedstawicieli swojego gatunku, nie bał się świata za barierą. Naga w sumie sam nie znał swoich lęków, albo po prostu je wypierał, nie chcąc przyjąć do wiadomości, że miał jakąś słabość. Może to przez wychowanie matki, która nie tolerowała słabości. Miał być idealny. Miał być Strażnikiem z cechami Zwiadowcy, co było niemal niewykonalne. Nie mógł się bać, nie mógł się wahać. Cóż… Miał trudne dzieciństwo.
Gdzie oni są?
Przemknęło mu przez głowę. Gad postanowił, że jak nikt z jego ekipy nie przyleci, to zacznie najwyżej sam. Może zapunktuje u Protektora?