Kiedy Invhi ujrzała ranę, odsunęła się o krok od smoczycy. Cóż, była to bardzo beznadziejna sytuacja, delikatnie mówiąc, bo po prostu nie był to typ rany, które mogły wyleczyć z sukcesem. Tak jak powiedziała Invhi, co najwyżej opatrzyć. Widząc, że smoczyca przystąpiła do opatrywania liśćmi, to i Sher zebrała parę w łapę i wachlarz na końcu ogona, aby mieć ja pod ręką. Gadzina przechyliła delikatnie łeb i spojrzała na ranę.
Wskazała łapą fragment nogi, który Evil zdała się pominąć i dołożyła swój kawałek (jeśli, to liczyłoby się jako użycie umiejętności, to bym prosiła to podliczyć na konto Invhi). Odsunęła się nieco i spojrzała na Evil, która zadała jej pytanie.
- Powinien to obejrzeć Uzdrowiciel. - Potwierdziła jej poprzednie słowa. - Skoro jest Twoim ojcem, to może poleciałabyś po niego? - Zaproponowała i spojrzała na samą Invhi. Obie były mniejsze, więc wątpiła, żeby mogły zanieść Invhi na własnych skrzydłach, więc chyba najlepszym wyjściem było udać się po Samaela.